The times they are a-changin’ również jeśli chodzi o wina. Wina biodynamiczne i naturalne przestały być ekstrawagancją, fanaberią czy nawet awangardą, ale czymś niemalże oczywistym, co nikogo już nie dziwi. Pewną nietrudną do zrozumienia, ,,naturalną” – być może nieco dziecinną, prowizoryczną i pozbawioną spojrzenia z szerszej perspektywy – reakcją na wszechogarniającą korupcję, zbliżającą się katastrofę ekologiczną coraz większą liczbę doniesień o szkodliwym dla ludzkiego zdrowia wpływie pestycydów i liczne afery, które uświadomiły konsumentom ile ,,chemii” można w procesie produkcji dodać do wina. I tak ekologiczne a nawet biodynamiczne winiarstwo przestało być herezją czy zbijającą z tropu nowością a stało się coraz bardziej popularną tendencją, by nie powiedzieć: modą. Jak każda nowość, która się przyjęła, przeszło drogę od ewokacji do komunału.
Coraz też więcej w związku z tym bardzo dobrze zrobionych, wysokiej jakości win biodynamicznych, bo wady wina raczej nie nie są już życzliwie interpretowane jako interesujące czy nadające charakteru tylko dlatego, że producent jest na tyle odważny, że podąża za zaleceniami Rudolfa Steinera. By się o tym przekonać – lub by zapomnieć o złych doświadczeniach z winami biodynamicznymi, jeśli ktoś takie miał – warto spróbować cieszących się dużym i zasłużonym uznaniem, posiadających trudny do zdobycia i rygorystycznie przyznawany certyfikat Demeter, win z Meinklang z austriackiego Burgenland.
W piątek opowiadali o nich w czasie degustacji w Eden Bistro Niklas Peltzer , który je tworzy i Joesph Di Blasi (Naturaliści), który je sprowadza do Polski. Wszystkie wina, których próbowaliśmy były bardzo dobre, bardzo poprawnie zrobione, pełne lekkości i harmonii. Można wręcz powiedzieć – zarazem podkreślając ich niepospolitość i nienachalność – że trudno ich nie lubić. Szczególnie dobre było Konkret Weiss 2016 – z cementowym jajkiem, które jest używane do jego fermentacji na etykiecie – ciekawe, aromatyczne i bardzo złożone wino pomarańczowe (Gewürztraminer, miesiąc maceracji).