Wina, które Sébastien Riffault zaprezentował na degustacji w Warszawskim MOD były zupełnie niepodobne do tego, co dotąd kojarzyło mi się z Sancerre; w pewnym sensie w ogóle jedyne w swoim rodzaju i niepodobne do niczego. Po części może być tak dlatego, że Sébastien szczerze wierzy w biodynamikę i jest bezkompromisowy – do tego stopnia, że do pracy w winnicy nie używa żadnych maszyn (tylko konia i pługa), nie używa też absolutnie żadnych chemikaliów – stawia za to na bioróżnorodność: sadzi kwiaty i trawy, które przyciągają ,,pożyteczne” owady. Jego wina są niefiltrowane i nie dodaje się do nich siarki. Oczywiście też przechodzą spontaniczną fermentację. Główną jednak przyczyną tego, że te wina są tak inne i tak pełne charakteru jest jednak chyba to, że Sebastien zbiera winogrona bardzo późno, w listopadzie, gdy pokryte są już szlachetną prześlą. Botrytis wydaje się zupełnie nie pasować do zwykle chłodno eleganckich, mineralnych, cytrusowych Sauvignon blanc z Sancerre. W winach Sebastiena związane z dotkniętymi nią winogronami miodowe akcenty podkreślają ich kwasowość i świeżość. Winogrona ze szlachetną pleśnią stanowią w nich od 10 do 50 %. Z win, które spróbowaliśmy najbardziej przystępne jest Les Quarterons (20% winogron z biotrisis, fermentacja w stali a nie w beczce tak jak pozostałe). Najciekawsze były jednak Auskenis, Sauletas, Skelvedra 2015 (zbierane w tym czasie, ale z innych parceli, 50% winogron z biotrisis). Mniej mnie zachwyciło, chociaż również jest świetne i zasługuje na uwagę, pomarańczowe, macerowane Auskinis 2015, najmniej, chociaż też jest ciekawe – robione z Pinot Noir Raudonas.
Do Polski wina Sébastien Riffault importują Naturaliści.