Zewsząd słyszymy, że w czasach pandemii klasyczne dzieła literatury opisujące plagę czy zarazę nabierają szczególnego znaczenia; przestają być opisem interesujących, lecz abstrakcyjnych zdarzeń, a nabierają ponurej aktualności, tak że dopiero teraz możemy je właściwie zrozumieć. Może to prowadzić do przerażenia, przygnębienia czy egzaltacji, ale też do różnego rodzaju refleksji i pocieszenia. Szczególnego rodzaju pocieszenia jakie może dać literatura. Na najbardziej podstawowym poziomie ta moc fikcji polega na oderwaniu się od siebie i od własnego życia.
Moc tę przestawia najbardziej klasyczne z epidemicznych dzieł, czyli Dekameron Boccaccia. Jak pamiętamy, jest to zbiór stu ,,nowel, bajek albo przypowieści, jak je pospolicie nazywają, opowiedzianych w ciągu dziesięciu dni przez zacne grono siedmiu dam i trzech młodzieńców, gdy we Florencji niedawny mór się srożył„. Chodzi tu o epidemię dżumy szalejącą we Florencji w 1348 roku i dziesięciu arystokratów, którzy w obawie przed chorobą i makabrycznymi widokami schronili się w podmiejskiej willi, i dla zachowania tego, co byśmy dziś nazwali higieną psychiczną, snują opowieści, by na trochę oderwać myśli od potworności swojego czasu i miejsca (,,gdy jednak historie opowiada, wszyscy chętnie słuchają i skwarny czas dnia szybko przechodzi”). Dziesięć opowieści każdego z dziesięciu dni składa się na zbiór stu nowel; opowiadających w mniej lub bardziej frywolny sposób o miłości i miłostkach, przede wszystkim jednak – z naszej perspektywy – o życiu i obyczajach w renesansowych Włoszech.
Trochę więc też dla rozrywki i dla oderwania myśli oraz po to, by pozostać wierną podstawowej tematyce tego bloga starałam się wyszukać w Dekameronie informacji o winie, które się wtedy piło. Jest ich trochę, raczej marginalnych i rozproszonych (,,dobre wino Vernaccia”).
Uwagę zwraca króciutkie opowiadanie ,,Piekarz” (opowieść druga, dzień szósty), w którym wino jest osią fabuły. Jest to historia zamożnego piekarza Cisti, który żył na okazałej stopie i ,,słynął zwłaszcza z posiadania najlepszych białych i czerwonych win, jakie we Florencji i okolicy znaleźć było można”. Cisti widząc przechodzącego codzień koło jego piekarni wielmożnego pana Geri Spina (nota bene jednego z przywódców stronnictwa czarnych gwelfów we Florencji ok. 1300 r.) siadał przed wejściem swojej piekarni, i z wielkim smakiem pił swe ,,wyborne białe wino”, tak że Geri i towarzyszący mu posłowie zapragnęli tego wina spróbować i nabrali zwyczaju codziennie przysiadać się do piekarza. Wreszcie, gdy pan Geri urządza ucztę, posyła do Cristiego służącego z prośbą o wino, po to by jego znamienici goście mogli spróbować trunku, o którym im z takim zachwytem opowiadał. Służący – ze swojej inicjatywy – przychodzi do Cristiego nie z butelką lecz z ogromną butlą. Cristi go odprawia mówiąc, że na pewno się pomylił, i z tym wielkim naczyniem zmierzał po wodę z rzeki Arno. Usłyszawszy to, Geri rozumie swoje faux pas i posyła służącego z odpowiedniej wielkości butelką. Ceci nie tylko napełnia butelkę, ale przesyła Geriemu całą beczkę wina. Mówi mu też: ,,nie chciałbym, ażebyście sądzili, że owa wielka butla dzisiaj rano mnie zastraszyła. Zdawało mi się tylko, żeście zapomnieli o tym, na co wskazywały małe dzbanuszki u mnie, a mianowicie, iż wino to nie jest zwyczajnym cienkuszem stołowym. Dlatego też dziś rano chciałem wam o tym przypomnieć. „ Geri dziękuje i od tej pory uważa Ceciego za człowieka godnego największego szacunku i swojego przyjaciela.
Opowieść można, jak się zdaje, interpretować jako historię pękania systemu nieprzekraczalnych podziałów społecznych, emancypacji mieszczaństwa, albo też po prostu jako dość uniwersalną przypowieść o tym, że ludzi trzeba wychowywać, bo inaczej naszą uprzejmość wezmą za słabość, którą można wykorzystać. Co jednak najważniejsze kluczową rolę odgrywa tu ,,wyborne białe wino”. Tu możemy się zastanawiać co to mogło być? Vernaccia di San Gimignano czy coś innego?
[wszystkie cytaty z Dekameronu w tłum. Edwarda Boyé]
